Rośliny z Ikei – czy Ikea chce, żebym jadł plastik?
Czy warto kupować rośliny w Ikei? Mnie ostatnia aranżacja nie zachęca głównie dlatego, że Ikea robi ze mnie idiotę. Zobaczcie jak jesteście robieni w balona, a odpowiedź na zadane pytanie przyjdzie dużo łatwiej.
Ostatnio na Facebookowej stronie Ikei zobaczyłem zdjęcia nowego tzw. showroomu. Na pierwszy rzut oka bardzo ładny, mnóstwo zieleni, więc bardzo mi się spodobał. Wg Ikei jego motywem przewodnim jest zdrowe i naturalne jedzenie, które… możemy sami wyhodować. Zacząłem się jednak przyglądać zdjęciom i coś bardzo mnie zaniepokoiło. Wsiadłem w samochód i pojechałem to zobaczyć na własne oczy. Niestety miałem rację. Te rośliny były sztuczne, a Ikea manipuluje opisami chyba po to żeby zdobyć lajki pod „słitaśnymi” zdjęciami. Zobaczcie sami.
Nie znoszę sztucznych roślin. To największa tandeta i badziew jaki można sobie kupić do domu. Na około mamy mnóstwo plastiku, więc po co jeszcze sprowadzać do domu kolejny udający naturę. Nic nie zastąpi żywej zieleni, błyszczących liści, pięknie pachnących kwiatów, aromatycznych ziół.
Kolejne opisy pod zdjęciami nie pozostawiają wątpliwości, że ktoś próbuje nas wykiwać. „Piękne i pachnące przyprawy namawiają nas do przygotowywania posiłków całą rodziną”. Powąchałem i zapach plastiku mnie odrzucił. Na pewno nie nakarmił bym rodziny czymś takim, bo z pewnością bliscy znaleźliby się w szpitalu.
Kolejne zdjęcie przedstawia sufit wykonany z sztucznych roślin. Zdjęcie podpisano: „Fajny, prawda? Co sądzicie o żywym suficie?”. I jak tu człowiek ma się nie denerwować jeśli w biały dzień ktoś próbuje z niego zrobić idiotę?
Szkoda, że Ikea wykonała tę aranżację z plastiku, bo ma w swojej ofercie mnóstwo żywych roślin. Są one dobrej jakości i sami nawet tam się zaopatrujemy do naszych niektórych realizacji. To co jednak poraża najbardziej to wmawianie, że coś jest czymś, czym nie jest. Cytując klasyka: „nie nazywajmy szamba perfumerią”.